To nie jest najszczęśliwszy czas dla hodowców świń. Nie dość, że polskie gospodarstwa atakuje afrykański pomór świń, to jeszcze nie sposób uniknąć wypadków losowych. O braku szczęścia mogą mówić hodowcy z miejscowości Bara w powiecie gryfińskim. Pożar strawił 2/3 chlewni. Wewnątrz znajdowały się zwierzęta.
Ogromna chlewnia strawiona przez pożar
Ogień pojawił się na terenie chlewni późnym wieczorem. Na szczęście nie zwlekano z wysłaniem straży pożarnej na miejsce i zdecydowano, że będzie to aż 8 zastępów. W ciągu kilku minut, kiedy pomoc jechała do miejscowości, pożar zdążył się rozprzestrzenić.
Na miejscu strażacy od razu przystąpili do działania. Trudność tej akcji polegała na tym, że jednocześnie z gaszeniem pożaru próbowano uratować jak najwięcej zwierząt. W płonącym budynku gospodarczym znajdowało się aż kilka tysięcy świń, w tym maciory z prosiętami.
Strażacy, przeszkoleni do działania na wielu płaszczyznach, zdołali uratować większą część trzody chlewnej. Pożar ugaszono po 6 godzinach. Niestety, zginęło kilkaset zwierząt.
Może najwyższy czas skończyć z przemysłową hodowlą zwierząt?
Pożar w powiecie gryfickim, który strawił 2/3 budynku chlewni, to niewątpliwa tragedia i ogromne straty finansowe dla właścicieli. Nie wiadomo jeszcze, co było przyczyną pożaru, trudno jednak podejrzewać, by w chlewni były jakiekolwiek zabezpieczenia.
Coraz więcej mówi się o problemach etycznych i środowiskowych związanych z przemysłową hodowlą zwierząt. To nie tylko okrucieństwo wobec zwierząt, ale również świadome niszczenie i zanieczyszczanie środowiska, marnowanie zasobów wody i tym podobne. A wszystko po to, by tony produkowanego mięsa gniły na wysypiskach. Nie jesteśmy w stanie przejeść mięsa, które jest obecnie produkowane na świecie.
Nie tylko ekolodzy uważają przemysłowe hodowle za jeden z najpoważniejszych błędów człowieka. Mimo tego w Polsce i na świecie wciąż powstają nowe. Ludzie szukają w tym sposobie dużego zarobku i niskich kosztów utrzymania.
Chociaż wciąż mówi się o konieczności zmian na świecie, niewiele wskazuje, by było to coś więcej niż zmiana nazewnictwa i głoszenie górnolotnych haseł na arenie publicznej.