Schroniska dla zwierząt to w założeniu forma opieki i ratunku dla porzuconych psów i kotów. Niestety, wiele osób traktuje tę formę działalności jak biznes i nieograniczony dostęp do możliwości znęcania się nad zwierzętami. Tak było również w przypadku białogardzkiego przytuliska dla psów, prowadzonego przez byłego radnego Jerzego H.

To schronisko miało zostać zlikwidowane lata temu

O niepokojących zdarzeniach w siedzibie TOZ Animals mówiono już kilka lat temu. Sprzeciw przeciwko działalności byłego radnego najpierw wystosowali weterynarze. Ostatecznie w 2018 roku schronisko miało zniknąć z mapy miasta, a zwierzęta miały pojechać do bezpieczniejszych miejsc. Niestety, nikt się tą sprawą nie zajął, jak należy. Mimo oficjalnego zakazu Jerzy H. ponownie zarejestrował przytulisko i prowadził je przez kolejne 3 lata.

O cieszącym się złą sławą przytulisku znowu zrobiło się głośno, gdy będący pod wpływem alkoholu mężczyzna nagrał filmik z tresowania psa. W praktyce było to nagranie prezentujące bicie psa. Pseudo instruktażowy filmik pojawił się na Facebooku i szybko dotarł do ludzi wrażliwych na losy zwierząt.  Tym sposobem sprawą ponownie zainteresowała się policja i sąd. Tym razem Jerzy H. z pewnością nie otworzy już żadnego przytuliska dla psów.

Prezesowi przytuliska grozi do 3 lat więzienia

Policjanci natychmiast przystąpili do wywożenia psów z przytuliska. Ludzie mają nadzieję, że psiaki wkrótce znajdą nowe domy, na razie jednak trafiły do drugiego schroniska w mieście, a także innych do schronisk w Kołobrzegu i Koszalinie. Z pewnością będą tam bezpieczne.

Tymczasem właściciel potwornego schroniska trafił za kratki i wkrótce stanie przed sądem. Grozi mu do 3 lat więzienia, co naszym zdaniem wciąż jest zbyt niską karą za okrucieństwo wobec zwierząt, zupełnie bezbronnych wobec człowieka.

Pozytywnym aspektem tej sprawy jest fakt, że zwierzętom dłużej nie będzie działa się krzywda.